Wednesday, February 20, 2008

18.02.08

Przedwczoraj spotkałyśmy s, w ramach integracji, odwiedziłyśmy klub Rekord. Impreza w klimacie drum`n`bass... najbardziej szokująca dla mnie obserwacja wieczoru: Muvanie… czyli ogólnonakceptowany "zwyczaj" podrywu na jeden wieczór. To normalne, że chłopak podchodzi, pyta o imię, skąd jesteś i... na tym chce już zakończyć rozmowę; „srce, czy zatańczymy”, „srce, te molam…imam kola, ke te odnesam doma, srce, te molam”… Chłopak z akademika, z którym rozmawiałam o tym, skomentował: bo wy czego byście chciały, u nas jest tak: trochę się pogada, i zabawa, bez zbędnych komplikacji, bez dramatów. Dani (współlokatorka) powiedziała: to tu normalne, tak się robi, tylko wiadomo, że to tylko na imprezę, na jeden wieczór. Muvanie ... jest tak łatwe i powszechne, że aż ma własną nazwę, muvanie...

Dziś poszłyśmy na bit Pazar i do starej czarszji. Spokojnie, pusto jak na to miejsce. Wczorajsze wyzwolenie Kosova wywołało spore emocje, podobno cała część albańska Skopje świętowała, strzelano z pistoletów, Albańczycy wozili się samochodami trąbiąc i wymachując flagami z okien. Ludzie z akademika komentowali to stwierdzeniami w stylu: ja dziś nigdzie nie wychodzę, strach; lepiej nie idźcie na bit pazaar dziś; shiptari świętują. Kafejka internetowa, prowadzona przez Albańczyków była zamknięta cały dzień. Na bazarze mijałyśmy grupkę mężczyzn oglądających w telewizji albańskojęzyczną transmisję z wyzwolenia Kosova. Tutejsi Macedończycy mówią, że obawiają się tego, że po Kosovie inne miejscowości albańskie zapragną sięgnąć po niepodległość, mają według nich aspiracje do utworzenia wielkiej Albanii. Podkreślają, że nie są źli ci „tutejsi, nasi” Albańczycy, ale ci, którzy dotarli z Kosova. W komentarzach podkreśla się również wsparcie, jakie Albańczycy otrzymują od Ameryki. Konflikt w 2001 roku również wspierany był przez Stany, które trzymają po stronie albańskiej.

Właściciel akademika, Albańczyk, zaprosił nas na piątek na zwiedzanie starej czarszji. Pytania w żupskim stylu: co pijecie, kawę, kolę, whiski, zabiorę was do kawiarni, tam znam wszystkich, ja jestem też właścicielem czegośtam.

Kulturowe nieporozumienia dotyczą nawet tak prozaicznych spraw jak dogadywania się w kwestii organizacji czasu, czego doświadczyłyśmy dzisiaj spóźniając się na nie-umówione spotkanie z Beti. Napisałam że będziemy około 12 na co odpowiedziała żebyśmy przyszły o której chcemy i dosłowne potraktowania jej odpowiedzi zaowocowało tym, że gdy przyszłyśmy po 14 dowiedziałyśmy się że czekała na nas od 12, jak również Ljupco, którego na szczęście jeszcze zastałyśmy w gabinecie.

System studiowania tu jest jakiś dziwny… za 2 godziny ćwiczeń i 2 godziny wykładów w tygodniu otrzymuje się 4 punkty ECTS. To oznacza, że chcąc „wyrobić” 30, powinno się wziąć 20 godzin zajęć tygodniowo… całe szczęście, jako freemover nie musimy przejmować się punktacją, ważniejsze jest dla nas zrealizowanie zaplanowanych badań, przecież po to przyjechałyśmy. Mimo to jest kilka zajęć wartych zapisania się na nie. Na razie wybrałam "etnologię Albańczyków w Maceonii" (4 godziny w tygodniu) i "kulturę społeczną narodów i mniejszości etnicznych Bałkan" (4 godziny w tyg.)

Tęsknota, jaką odczuwam za domem, rozumianym szerzej niż miejsce zamieszkania, zadziwia mnie swoją intensywnością. Cieszę się, że jesteśmy dwie, to, co inaczej mogłoby mnie przerosnąć, biorę śmiechem. Brakuje mi tak prozaicznej rzeczy jak fotel / łóżko / materac, na którym mogłabym w ciągu dnia usiąść z książką. Nasz mały, czteroosobowy pokój wyposażony jest w dwa piętrowe łóżka i zajmowane przez nas dolne „piętra” nadają się tylko i wyłącznie do spania, na leżenie w ciągu dnia są zbyt ciemne. Odwiedzanie się między pokojami by poobgadywać sąsiadów i poprowadzić small-talki rozpoczyna się wieczorem i kończy o lub po świcie. Tematykę rozmów najprościej określić słowem „o niczym”. Czasem uda nam się narzucić tor rozmowy i skierować na cokolwiek – politykę, historię, kulturę, ba, niech to chociażby będzie rozmowa o filmie w kinie;) 19:30 to idealna godzina na drzemkę, pewnie po 23 wstaną i znów zacznie się : kawa, kawa, ciasteczka, obgadywanie interesujących wydarzeń minionego dnia, telenowela na żywo.

Ciekawym jest używanie sformułowań określających stopień relacji we wzajemnych kontaktach. Bezpośrednie zwroty: sąsiadko, współlokatorko, koleżanko, są używane jako zastępnik imienia lub zaimka. Bliskość podkreśla się przez dodanie „nie tylko lokatorka, ale moja koleżanka, nadal jesteśmy razem”.

Jedzenie w stołówce serwowane jest w stylowej, metalowej zastawie;) Gdy pierwszy raz zobaczyłam metalowe talerze na plastykowych tacach, byłam zdziwiona. Do jedzenia nie podają żadnych napojów, do kolacji czy obiadu czasem dodają soczek albo jabłko, do wszystkich posiłków można brać biały chleb krojony w wielkie pajdy. Teoretycznie ciepłe posiłki nawet zaraz po otwarciu stołówki są ledwo letnie, a menu to na przykład ziemniaki ugotowane na bardzo wodnisto, fasola i surówka z samej kapusty, albo dziwna papka o nieokreślonym składzie zawierająca mielone mięso, zimna usmażona ryba i ziemniaki, i owa kapusta. Na śniadaniu jeszcze nie byłam, Gosia trafiła na nie raz, na zakończenie imprezy, którą przespałam. W pokoju mamy małą butlę gazową, do kawy. Na piętrze jest kuchnia, z której mało kto korzysta, zważywszy na ilość posiadanych naczyń (kilkanaście szklanek / filiżanek, a do tego jeden garnek, który służy jednocześnie za patelnię i wszystko inne). To, co nas na pewno wyróżnia, to zwyczaj spania w nocy, zamiłowane do herbaty i do przygotowywania własnych posiłków

Friday, February 15, 2008

kawa...kawa...

...dopiero trzeci dzien, a intensywnosc wydarzen jest tek duza, ze czuje sie jak gdybym spedzila tu co najmniej tydzien.
Wczoraj slawilismy dzien sw.Trifuna, patrona wina i winorosli. Poznajemy obce nam dotad, prawoslawne oblicze Macedonii. Jest bardzo, ale to bardzo towarzyskie. Zrobienie czegokolwiek z listy obowiazkow graniczy z cudem. Na wszystko jest czas i przed wszystkim trzeba wypic kawe. Mieszkanie w akademiku to niby nic nadzwyczajnego, ale to jest macedonski akademik... to oznacza spanie w dzien i poczatek doby o 18:00-19:00. Serbska i macedonska muzyka na korytarzu.
Zajecia zaczynamy od srody a w poniedzialek wybieramy sei na spotkanie na uniwersytet, aby ustalic plan naszych badan.
Podobno mieszkamy w niebezpiecznej okolicy, wieczorami odradza sie chodzenie amym dziewczyno, wszyscy strasza grupami Shiptarow. To samo mowi sie o Starej Czarszji i bit bazarze, po zmroku podobno nawet Albanczycy sie boja.

Thursday, February 14, 2008

ima vreme za sve...

...nie stresuj sie, powoli, jest czas.... jest czas na wypicie jeszcze jednej kawy, zanim cokolwiek sie zrobi. To jest Macedonia, nigdzie nie ma tak, jak tu, tu jest najlepiej.

Autokar Adamisa wysadzil nas na obrzezach Skopje, oprocz nas dwu nikt nie jechal do Macedonii. Czekajac na taksowke majaca nas zabrac do cenrum, pilysmy kawe z dwoma mezczyznami pracujacymi na stacji. "Ima vreme", powiedzieli, posiedzcie zanim samochod przyjedzie.
Czarny mercedes z GPS-am i automatycznie opuszczanymi szybami zawiozl nas pod hote Continental, gdzie umowilam sie przez telefon z Beti z Instytutu Etnologii. O piatej rano zabrala nas do Instytuu, by tam, przy kawie i herbacie poczekac, az nadejdzie godzina umozliwiajaca zalatiwenie formalnosci zwiazanych z naszym przyjazdem.
Widok kobiety zapalajacej papierosa w gabinecie, pod znakiem "zakaz palenia", nie jest niczym nadzwyczajnym w Macedonii.