Friday, February 15, 2008

kawa...kawa...

...dopiero trzeci dzien, a intensywnosc wydarzen jest tek duza, ze czuje sie jak gdybym spedzila tu co najmniej tydzien.
Wczoraj slawilismy dzien sw.Trifuna, patrona wina i winorosli. Poznajemy obce nam dotad, prawoslawne oblicze Macedonii. Jest bardzo, ale to bardzo towarzyskie. Zrobienie czegokolwiek z listy obowiazkow graniczy z cudem. Na wszystko jest czas i przed wszystkim trzeba wypic kawe. Mieszkanie w akademiku to niby nic nadzwyczajnego, ale to jest macedonski akademik... to oznacza spanie w dzien i poczatek doby o 18:00-19:00. Serbska i macedonska muzyka na korytarzu.
Zajecia zaczynamy od srody a w poniedzialek wybieramy sei na spotkanie na uniwersytet, aby ustalic plan naszych badan.
Podobno mieszkamy w niebezpiecznej okolicy, wieczorami odradza sie chodzenie amym dziewczyno, wszyscy strasza grupami Shiptarow. To samo mowi sie o Starej Czarszji i bit bazarze, po zmroku podobno nawet Albanczycy sie boja.

No comments: